Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 28 sierpnia 2011

MN 29 język urzędowy


                                                 Gdynia, 31 grudnia 1999

język urzędowy
MN 29

Rada  Języka  Polskiego

Wydział  I  PAN

W „Gazecie Morskiej” z 2 kwietnia 1999 ukazała się krytyka użycia w piśmie oficjalnym (spółdzielni mieszkaniowej) terminu wyrzuceni na bruk, które to uraziło lokatorów domu w Gdańsku. Krytykę poparła także Telefoniczna Poradnia Językowa przy Uniwersytecie Gdańskim - słowa urzędowe winny być dobierane staranniej, a nie w sposób nazbyt przyziemny (dosłownie! - brukowy)...
Na początku maja prasa zamieściła uzasadnienie wyroku w sprawie skandalicznego zakłócenia mszy w gdyńskim kościele przez dwóch trunkowych „dżentelmenów” - wszechobecne chamstwo obecne w naszym życiu zaczyna już wkraczać do miejsc uświęconych, a wszystko przez przeklętą gorzałę.
Można zrozumieć emocje wśród składu sędziowskiego, ale kto to widział rzucać klątwę na narodowy napój! Wszak to sąd (władza i instytucja) – gdzie powaga urzędu państwowego?! Zresztą – ton podobny do lat pięćdziesiątych, choć oczywiście – ranga cokolwiek niższa.
Ciekawe, czy sądowy oficjalny komunikat (w masowym, gazetowym nakładzie) o chamstwie i gorzale wzbudził wśród Czytelników (w tym dziennikarzy i językoznawców) podobny niesmak, jak w przypadku „spółdzielczego bruku” (zasięg osiedla)? Z jakich wzorów mają korzystać urzędnicy, skoro język palestry pozostawia tak wiele do życzenia? A może to nazbyt swobodna interpretacja gorzkich słów sędziego dokonana przez dziennikarza?
Gazeta, która (przy poparciu językoznawców z UG) skomentowała niefrasobliwy język panoszący się w spółdzielczości mieszkaniowej, po otrzymaniu powyższych uwag (kilka miesięcy temu) – nabrała w zecerskie usta najbardziej rozpowszechniony w przyrodzie związek dwóch gazów, który wszakże gazem nie jest, a najszlachetniejszą z cieczy (jednak nie o winie mowa, chyba że oskarżonych...).
Zatem, doceniając walkę dziennikarzy z niezbyt urzędową formą wielu wydawanych aktów prawnych

proponuję, by
odwaga dziennikarskiej krytyki przystawała do rangi krytykowanego urzędu.

***
18 maja 1999 w serwisie informacyjnym programu „Kawa czy Herbata” podano, że na Bliskim Wschodzie, w wyniku artyleryjskiego ostrzału, zginęło dwóch wieśniaków. I tu mam szereg wątpliwości:
-         czy mowa byłaby o dwóch mieszczanach (mieszczuchach) gdyby byli to mieszkańcy miasta?
-         gdyby okazało się, że jednak nie byli to mieszkańcy wsi, czy następnego dnia skorygowano by tę informację - przepraszamy, ale poprzednia informacja była nieprawdziwa, bowiem zginęło dwóch mieszczan, a nie – jak podaliśmy wczoraj – dwóch wieśniaków?
-         czy terminu wieśniacy użyto by także, kiedy podobne zdarzenie miałoby miejsce w Polsce, Szwajcarii lub USA?
-         czy autor serwisu pochodzi ze wsi?

Serwis informacyjny, jeśli chce osiągnąć i zachować renomę, winien używać określeń neutralnych i uniwersalnych, przekazując jedynie wiadomości zasadnicze dla sprawy. W opisanym przypadku winno być – w wyniku ostrzału zginęły dwie osoby lub odnotowano dwie ofiary śmiertelne.

Wobec powyższego, dostrzegając trud dziennikarzy sporządzających oficjalne informacje

proponuję, by
pochodzenie, kolor skóry, przekonania i jakiekolwiek orientacje
winny być wyeksponowane jedynie wówczas,
 kiedy ma to istotne znaczenie dla sprawy.

***

O czym, zapewne, przypomni
- temu niestrudzonemu stanowi dziennikarskiemu -
Rada Języka Polskiego.

Z poważaniem                                                            Mirosław Naleziński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz