Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 28 sierpnia 2011

MN 56 żożoba, hunta


Gdynia, 24 września 2004

żożoba, hunta

MN 56

Rada  Języka  Polskiego
Wydział  I  PAN

Niektóre słowniki podają dwie formy - żożoba oraz jojoba (roślina tropikalna, także olejek z owej rośliny stosowany w produkcji kosmetyków), jednak nie podają sposobu czytania drugiej z nich – czy [żożoba] (według francuskich reguł), czy [dżodżoba] (według angielskich), a może [hohoba] (według hiszpańskich)? Jeśli jojoba to w polszczyźnie czytana wyłącznie [jojoba]!
Skoro jednak autor uważa, że zamieszczone hasło powinno być czytane zgodnie z obcymi zasadami, to powinien wyjaśnić sposób czytania, aby uniknąć nieporozumień. Inaczej należy uznać, że słownik ma poważną wadę, ponieważ nie rozstrzyga ważnych kwestii, a nawet może wprowadzić w błąd. I jeszcze pół biedy, kiedy słowniki mają obie formy i przy jojoba odsyłają do żożoba. Jednak w kilku znanych słownikach zamieszczono wyłącznie hasło jojoba. Jeśli autorzy popierają wymowę [jojoba], to poradnik spełnia swoją rolę, ale jeśli mają na myśli inną wymowę (np. [żożoba], co jest wysoce prawdopodobne, jednak nie jest pewne), to niepodanie sposobu wymowy jest skandalem! I tak, Ortograficzny słownik języka polskiego (Wilga 2001, A. Markowski) oraz - w ślad za nim - Onet Wiem deklinuje jojoba - tę jojobę, tą jojobą; tych jojob, tym jojobom, zatem dociekliwy czytelnik ma zagadkę – jak należy czytać omawiane słowo, natomiast mniej dociekliwy przeczyta... [jojoba], zwłaszcza że owe słowniki nie zawierają wyrazu żożoba.
Internetowa Wikipedia podaje - Olej jojoba to olej roślinny, otrzymywany z nasion krzewu jojoba. Ponieważ olej uzyskany z nasion rzepaku (słonecznika, soi) określamy jako olej rzepakowy (słonecznikowy, sojowy), zatem produkt z nasion żożoby można określić jako olej(ek) żożobowy (obok uznanej i krótszej nazwy wspomnianej na wstępie – żożoba).
Słowniki zamieszczają wyraz jadeit (minerał z grupy piroksenów; używany jest do wyrobu przedmiotów ozdobnych). Jeśli podają sposoby wymawiania wybranych terminów, a przy minerale nie zamieszczono takiego sposobu, to oznacza, że czytamy według polskich reguł. Sprawa jest bardziej skomplikowana, kiedy w poradnikach nie zamieszczono żadnych wyjaśnień co do sposobu czytania wszystkich niejednoznacznych (o „wysoce prawdopodobnej rozbieżności pomiędzy zapisem a wymową”) haseł, zatem w przypadku owego piroksenu sposób czytania nie jest oczywisty. Niepewność pogłębia zdanie z fachowego czasopisma Kopaliny, gdzie wpleciono wątek francusko- oraz anglojęzyczny - Podobne własności do nefrytu posiada jadeit (żadeit) o składzie chemicznym glinokrzemianu sodu. Oba te minerały bywają określane wspólną nazwą dżady (jade).
Mamy również językowo dziwne (dla Polaków) słowo junta [hunta] (hiszp. - połączenie, związek, zebranie) stosowane przez przeciwników politycznych w znaczeniu pejoratywnym, oznaczające władzę przejętą przez armię (zwykle w Ameryce, ale poza USA i Kanadą; w latach osiemdziesiątych również wobec rządów PRL). Skoro czytamy [hunta], to i tak powinniśmy pisać. Gdyby jednak sięgnąć głębiej, czyli do łaciny (iuncta), to moglibyśmy czytać [junta] i takoż pisać, zwłaszcza że istnieje szereg słów przejętych z tego archaicznego języka, pisanych i wymawianych j, np. dysjunkcja. Można byłoby dopuścić obie formy, jednak przy fundamentalnej zasadzie obowiązującej w naszym języku – pisownia powinna być zbieżna z wymową (z szeregiem niereformowalnych odstępstw, choćby weekend), czyli – (albo) hunta [hunta] albo junta [junta], co trąca zresztą zagadnieniem o nazwie... dysjunkcja. Prawdopodobnie jedynie trąca, bowiem podczas głębszych rozważań logicznych może się okazać, że pierwszy warunek albo (w nawiasach) sprowadza owe dociekania ku problemowi znanemu w logice (jednak!) jako alternatywa rozłączna.
Omawiane wcześniej słowniki deklinują junta - tę juntę, tą juntą; tych junt, tym juntom, nie mają jednak słowa hunta i ponownie czytelnik rzuca monetą w kwestii wymowy...
Co ciekawe, pewien słownik jest niekonsekwentny w sprawie zapisu sposobu wymowy, bowiem proponuje czytać [hunta], ale... [chochoba].

Po rozważaniach

obce słowa
junta [hunta] oraz jojoba [żożoba]
postuluję przyjąć do słownika języka polskiego jako
hunta oraz żożoba
i takoż czytanych.

Podczas pisania coraz popularniejszych ogólnopolskich dyktand, powinien obowiązywać zakaz umieszczania w tekstach niepolskich słów. To są dyktanda z naszego języka, zatem niedopuszczalna jest praktyka przemycania nazwisk, nazw geograficznych, terminów muzycznych oraz wielu innych słów, które nie spełniają wspomnianych kryteriów . Uczestnicy owych igrzysk mają popisywać się znajomością języka ojczystego. Jeśli „poloniści” chcą ocenić umiejętności pisania niepolskich wyrazów urządzając dyktanda z języka niby-polskiego, to powinni wyraźnie przestrzec chętnych, że będzie to turniej ze znawstwa języka polskawego... Owszem, zwykle podawane są tytuły (poważnych!) słowników, na których oparto teksty, ale to właśnie one (również!) zawierają niepolskie wyrazy! I koło niezrozumienia idei dyktanda z języka polskiego się zamyka!
Wszystkie poważne przedsięwzięcia podlegają specjalnym procedurom, zatem także organizatorzy dyktand powinni bazować na ustalonych zasadach dotyczących zakresu dyktandowego słownictwa. I takie zasady powinna opracować Rada Języka Polskiego oraz Towarzystwo Miłośników Języka Polskiego. Przy okazji - osoby prywatne przesyłające swe uwagi lub propozycje językowe nie mogą liczyć na odpowiedź oddanych polszczyźnie gremiów... Dlaczego? Ano (z pisma RJP z 16 sierpnia 2004) - Ustawa o języku polskim zobowiązuje nas do udzielania opinii i porad językowych oraz wydawania ekspertyz o używaniu języka polskiego organom państwowym i samorządowym oraz towarzystwom naukowym, a także podległym im instytucjom, wymienionym w ustawie. Dlatego nie możemy odpowiadać na Pańskie listy.
A zatem (o paradoksie!) - nim Ustawa weszła w życie, osoby niezrzeszone mogły liczyć na odpowiedzi Rady, jednakże patriotyczny zapis, który powstał w ferworze walki o przetrwanie języka polskiego, spowodował... zurzędniczenie słynnej RJP i wypadnięcie osób prywatnych z orbity jej zainteresowań...
Liczę, że RJP oraz inne instytucje, w tym Towarzystwo Miłośników Języka Polskiego, miłujące nasz język ojczysty (w nazwach, statutach, publikacjach, wzniosłych przemówieniach), przychylnie przyjmą niniejsze pismo i jego argumentację.
Na internetowej witrynie zapisano - Celem TMJP jest krzewić rozumną miłość języka polskiego, opartą na znajomości jego zasad, rozwoju i znaczenia oraz na rozumieniu zjawisk językowych w ogóle.
Niepokoi ów zapis – wysoce profesjonalni interpretatorzy mogą snadnie każdego pomysłodawcę wykluczyć z grona językowych dyskutantów... Pod koniec lat osiemdziesiątych, rząd PRL zachęcał opozycję do dyskusji nad losem Polski, jednak tylko jej... konstruktywną frakcję. A konstruktywność propozycji opozycji była oceniana wyłącznie przez jedną ze stron - rządową...

Z poważaniem                                                                     Mirosław Naleziński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz